DOMINIKANA
Biała, czysta plaża, brzeg tworzy zakola,
Palmy kokosowe swoje pióropusze
Do słońca podają, dawna Hispaniola,
Karaibskie morze dało jej swą duszę.
Mały Puerto-Plata, jak grosz wśród dolarów,
Pachnące bananem wąziutkie ulice,
Pośród przedwieczornych, wilgotnych oparów,
W barach siedzą cicho panny śniadolice.
Migdałowe oczy patrzą na przechodnia
Uśmiechem przyjaznym zachęca dziewczyna
Krew winem rozgrzana, płonie jak pochodnia
Już łatwa znajomość, nowa szklanka wina.
Już wymiana imion, zdania oderwane,
Jakieś obce słowa wpadają do ucha,
Orkiestra dyskretnie gra rumbę-kubankę,
Śpiewa refrenistka, której nikt nie słucha.
Skąd ty przypłynąłeś, z jakiego ty kraju,
Z Polskiś marynarzu ? z dalekiego Gdańska ?
Tam Dominikanę ponoć dobrze znają,
Ja też kocham Polskę – Yo esso Wolańska !
Mój pradziadek, Polak, piękną Manuelę,
Poznał na tej wyspie i pojął za żonę,
Wśród palm było huczne, wspaniałe wesele,
Dlatego mam „nombore” troszeczkę spolszczone.
Tak to losy ludzi nieraz się splatają,
Możesz spotkać kogoś za dalekim morzem,
Polacy są słynni z tego, że kochają
Dziewczyny przeróżne, byle były hoże.