Zaraz za zakrętem gładkiej wody toru,
Baszta niewysoka, okolona murem,
Pusta, wymarła jak w czasie pomoru,
Jeno białe mewy skrzeczą ptasim chórem.
Na murach twierdzy cegły czasu zębem
Nadgryzione mocno, spękane, sczerniałe,
Belka nabrzeżowa próchniejącym zrębem,
Sterczy pośród chaszczy od słońca zrudziałych.
Cisza wkoło, smutek, czasem lis zabłąkany,
Przemknie bezszelestnie zdobyczy szukając,
Dziedziniec porosły, gruz porozrzucany,
Nie ma już żołnierzy co na trąbkach grają.
A był czas okrutny, kiedy polscy woje,
Twierdzę tę trzymali wroga odpierając.
Strzegli bram do Gdańska, nie bacząc na znoje,
O krew swą i życie mało- wiele dbając.
Dziś inne już czasy, inne wojny, prawa,
Twierdza jako pomnik jeno tutaj stoi,
Wisłoujścia strzegąc, powagi przydawa,
Ale dział jej teraz nikt się już nie boi.
Statki, co do Gdańska codziennie wpływają
Na zakręcie wody dać muszą sygnały.
Pięciogwizdem twierdzę starą pozdrawiają,
Jak kiedyś salutem były armat strzały.