LATARNIA
Nad urwistym brzegiem, pomiędzy sosnami,
Pod niebo wychynął dachu krągły stożek
Cała z ciemnej cegły, szklanymi szybami,
Morska latarnia światło śle na morze.
Smagana wichrami, deszczem obmywana,
Długie lata służy, cichej bez rozgłosu,
Ceniona przez wielu, a przez wszystkich znana
O niej mówią ludzie z ciepłem, bez patosu.
Gdy mgły się rozścielą nad cichym Bałtykiem,
Lub deszcz nieprzejrzysty światła jej przytłumi,
Słychać ją z daleka, gdy syreny rykiem
Oznajmia swą wielkość głosem gromkim, dumnym.
Wracający z morza słuchają sygnału,
Wypatrują światła ciemnymi nocami
Statki płynąc we mgle ostrożnie, pomału
Jednak płyną pewnie między mieliznami.
Ona najwierniejsza luba marynarza
Nie zdradzi go nigdy, jest zawsze gotowa
Ostrzec przed nieszczęściem, co się czasem zdarza
I pewniej niż żona wierności dochowa.