PRZYBŁĘDA
Przypętało się toto w jakimś małym porcie
Brudne wygłodniałe, mordę miał paskudną
Oczka duże, czarne i jakby zetlałe,
Sierść miał potarganą i okropnie brudną.
Konia z rzędem temu co rozpozna rasę,
Zapewne stu różnych przodków miała psina,
Za to szczekać umiał tenorem i basem
Zawsze od warczenia koncert rozpoczynał.
Żreć też mógł niemało, choć był nie za duży
Ot tak na ćwierć metra nad pokład wystawał
Ale jak mu w drodze stanął jakiś murzyn
Miło było patrzeć, jak mu popęd dawał.
Pływał z nami długo, chyba ze dwa lata
Szczekał na celników, czujny był bez przerwy
Aż spotkał panienkę no i został tatą.
Zmustrowal w Hamburgu-„przeszedł do rezerwy”.
|